Nic zatem dziwnego, że wśród mieszkańców os. Żeromskiego narastało coraz większe niezadowolenie z istniejącego stanu rzeczy. Ludzie potrafią liczyć. Liczyli więc i wychodziło im, że co miesiąc wnoszą do kasy ZSM określone sumy pieniędzy, ale absolutnie nic z tego nie mają. Nic zatem dziwnego, że zdesperowani zaczęli na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia coraz poważniej rozważać możliwość odłączenia się od ZSM i utworzenia własnej spółdzielni.

W tym gronie znaleźli się ludzie cieszący się sporym autorytetem wśród mieszkańców osiedla, czego wyrazem był m.in. fakt, że wielu z nich zostało wybranych na przedstawicieli na ZPCz Zabrzańskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Fakt, że byli to ludzie cieszący się dobrą opinią na osiedlu, akceptowani przez innych, okazał się bardzo istotny, bo czynił wiarygodnymi zarówno ich ocenę tego, co dzieje się w ZSM, jak i pomysł utworzenia nowej spółdzielni.

Pomysł utworzenia spółdzielni urealniał się wraz z komplikowaniem się sytuacji w ZSM, która - za sprawą wspomnianych już "keplerowców" - spychała tę spółdzielnię na skraj zupełnej anarchii. Owszem, były podejmowane wtedy próby uzdrowienia sytuacji w ZSM, ale nie zakończyły się, niestety, powodzeniem. To przelało czarę goryczy. Dla spółdzielców z Sośnicy było już oczywiste, że jedynym sposobem na to, aby osiedle Żeromskiego nie popadło w kompletną ruinę, jest utworzenie własnej spółdzielni.

Galeria zdjęć

wstecz